Źródło: Read i in. (2015). Choć na każdej z tych planet występuje efekt cieplarniany, manifestuje się on z różnym natężeniem. Przyjrzymy się więc różnicom pomiędzy warunkami panującymi na Ziemi, Marsie, i Wenus. Pierwszą z nich jest gęstość atmosfery. Nawet jeśli gazy cieplarniane występują w atmosferze ziemskiej w Wenus to bliska siostra Ziemi. Jest nie tylko planetą najbliższą w przestrzeni, ale też bardzo podobną – o prawie identycznym rozmiarze i zbliżonym składzie początkowym. Jednak losy Wenus potoczyły się zupełnie inaczej niż Ziemi. Dziś atmosfera Wenus jest 100 razy gęstsza od ziemskiej i w ponad 96% składa się z dwutlenku węgla. Planeta ta jest z lekka zdziwaczała. Są dwa powody, by to stwierdzić. Rok i doba. Na planecie tej częściej obchodzimy nowy rok, niż nowy dzień. Ciężko się w tym połapać. Kierunek obrotu. Gdybyśmy w tej chwili mieszkali na Wenus, Słońce najpierw zachodziłoby w Szczecinie, a potem w Rzeszowie. Jeszcze ciężej się połapać. Na Wenus obserwuje się wiele kalder wulkanicznych, zarówno na szczytach wulkanów tarczowych, jak i na rozległych równinach lawowych. Często mają one z grubsza kolisty kształt i są podobne do kalder obserwowanych na Ziemi i Marsie. Region szczytu Sif Mons, na przykład, wykazuje podobne do kaldery cechy o średnicy 40-50 km (25-30 mil). Piękny sierp młodego Księżyca z planetą Wenus nad Ustką - Zdjęcia 22.04.2023r. Temperatura na Ziemi wzrosła ponad 2 stopnie Celsjusza powyżej średniej sprzed epoki przemysłowej. Tym Vay Tiền Trả Góp Theo Tháng Chỉ Cần Cmnd. Wenus to planeta, na której dzień jest dłuższy niż rok. Jednak wcale nie z tego powodu chcemy jeszcze lepiej poznać ten piekielny świat. Wenus to nazwa planety, która kojarzy się z pięknem nie tylko znawcom mitologii. W sprzyjających warunkach mamy okazję ją podziwiać w postaci niewielkiego, ale bardzo jasnego sierpa. Ten wspaniały widok można oglądać już za pomocą niewielkiej lunety. Piękno skrywa jednak nieraz prawdziwe piekło, a takie warunki panują na powierzchni tej planety. Jak dotąd tylko radzieckie pojazdy we w miare kontrolowany sposób lądowały na powierzchni Wenus - mimo to zdjęć mamy niewiele, lądowniki działały bardzo krótko. Pod koniec stycznia 2017 roku około godziny 18 znajdziemy Wenus na południowo-zachodnim niebie na wysokości około 22 stopni nad horyzontem - tuż obok MarsaW 1989 dzięki misji Magellan uzyskaliśmy najdokładniejsze radarowe mapy topograficzne powierzchni Wenus, ale tak naprawdę nie mówi to nam wiele o tym co dzieje się na powierzchni jak i w atmosferze. Od misji sond Wenera minęło już ponad 30 lat i ciekawość chyba w końcu weźmie górę. Na pierwszą połowę kolejnej dekady NASA planuje misje Veritas i Davinci ku Wenus, ale to dopiero misja Wenera-D może być najbardziej twarze Wenus - po prawej w ultrafiolecie Radarowa mapa Wenus wykonana przez sondę Magellan Zbliżenia na obiekty na powierzchni - obrazy radarowePrace nad misją Wenera-D prowadzone już od wielu lat i wkraczają w ważną fazę. Niedługo dowiemy się, co wyjdzie z pomysłu współpracy NASA i Roscosmos, czyli amerykańskiej i rosyjskiej agencji kosmicznej, o którym usłyszeliśmy już dwa lata planujący misję dostarczy ostateczny raport opisujący spodziewane cele misji, na podstawie którego zarówno NASA jak i Roscosmos będą mogły ocenić szanse realizacji, a także przewidywany wkład każdej ze stron. Przypuszcza się, że NASA wspomoże Roscosmos przede wszystkim od strony instrumentalnej, pojazd będzie głównie dziełem projekt odbiega też znacznie od pierwotnego pomysłu, czyli lądownika, orbitera i balonów. Te ostatnie prawdopodobnie zastąpi się bezzałogowymi sterowanymi pojazdami, które lepiej kontrolować niż dryfujące interesujemy się Marsem a nie Wenus?Gdyby porównać odległość pomiędzy Ziemią i Marsem oraz Ziemią i Wenus, ta druga planeta wydaje się dużo ciekawszym obiektem. Leży znacznie bliżej niż Mars (najmniejsza odległość to około 38 milionów km, podczas gdy dla Marsa jest to 20 milionów km więcej), a jej rozmiary są podobne do rozmiarów Ziemi (średnica około 6 tys. km), co zapewnia podobną więc tak chętnie wysyłamy misje na Marsa, a Wenus traktujemy po macoszemu?Powodów jest kilka. Po pierwsze trzeba pamiętać, że zawsze ważne są kwestie ekonomiczne. Mars jest potencjalnym miejscem gdzie na powierzchni mogą powstać ludzkie kolonie, a Wenus z racji panujących tam warunków (o czym za nieco niżej) kompletnie się do tego celu nie artystyczna Wenus, w porównaniu z nią przegrywają nawet marsjańskie burze piaskowePoza tym pomysł lotu na Marsa łatwo sprzedać, czego dowodzą liczne filmy. Nie można też zapominać, że Wenus leży wewnątrz orbity Ziemi (planeta wewnętrzna) w odległości około 108 milionów km od Słońca (orbita jest prawie kołowa). Mimo mniejszej średniej odległości od Ziemi niż w przypadku Marsa, wymaga większych nakładów energetycznych związanych z wysłaniem pojazdów. Istotne jest tu szczególnie hamowanie w przypadku lotu na Wenus, a w przypadku powrotu dużo większa grawitacja jaką trzeba pokonać - większa nawet niż w przypadku te problemy, wydawałoby się, że skoro Wenus znajduje się bliżej Słońca to tym lepiej dla pojazdów naziemnych, które mogłyby być może poradzić sobie bez generatorów termoelektrycznych. Niestety na przeszkodzie staje gęsta, ale też……bardzo nieprzyjazna dolna atmosfera i powierzchnia WenusPowyższe stwierdzenie zapewne znane jest każdemu, kto choćby w minimalnym stopniu liznął wiedzy na temat Układu Słonecznego. Powszechną wiedzą jest fakt, że Jowisz to gazowa planeta gigant, Saturn ma pierścienie, a na Wenus padają żrące jest najgorętszą planetą w Układzie Słonecznym, na powierzchni panuje temperatura około 460 stopni Celsjusza, a ciśnienie jest około 90 razy większe niż na Ziemi na poziomie morza. Bardzo gęsta powłoka chmur sprawia, że warunki są podobne na całej planecie, a nie tylko na części zwróconej ku Słońcu. To istotne, bo okres obiegu orbitalnego (225 ziemskich dni) jest na Wenus krótszy niż doba (243 ziemskich dni). Wolna rotacja dotyczy też jądra, co sprawia, że mimo podobnej wewnętrznej budowy, Wenus nie ma silnego wewnętrznego mechanizmu generującego pole magnetyczne - ma ono moc jedynie 1,5 milionowej pola ziemskiego. Obserwacje Venus Express pokazały jednak, że Wenus dysponuje magnetosferą, choć dużo mniejszą niż w przypadku Ziemi i o jeszcze niewyjaśnionej do końca atmosferze Wenus, która składa się głównie z dwutlenku węgla (96%) i azotu (3,5%), występują chmury złożone z kwasu siarkowego, a wody praktycznie nie ma (jest jej 100 razy mniej niż na Ziemi). Wenus kiedyś miała dużo wody, ale ta wyparowała i uniosła się wysoko nad powierzchnię, gdzie cząsteczki uległy rozpadowi i jonizacji, a potem zostały wydmuchane w przestrzeń kosmiczną w wyniku oddziaływania z wiatrem przypadku Wenus wiatr słoneczny oddziałuje bezpośrednio na atmosferęZ usuwaniem tlenu z górnych warstw atmosfery można powiązać również obserwacje bardzo silnego pola elektrycznego (o potencjale 10 V), wyjątkowo silnego jak na skalistą planetę z istnym piekle jakie panuje na Wenus nie decyduje jednak tylko skład atmosfery. Wiatry wiejące w atmosferze osiągają prędkość 360 km/h i trwają bezustannie - cała powłoka chmur obiega planetę w ciągu czterech dni. W atmosferze zaobserwowano pioruny, choć o innym mechanizmie generacji, a także wiele innych zjawisk, które nadal stanowią wielką przykład zaobserwowana niedawno niezwykła fala w warstwie chmur przez orbitującą wokół tej planety japońską sondę Akatsuki. Fala ta utrzymuje się stale w tym samym miejscu, mimo iż warstwa chmur jak już wspomniałem nie jest statycznym tworem. Być może nie jest to nic wyjątkowo niezwykłego i doczeka się swojego wyjaśnienia, ale na razie naukowcy są tym zjawiskiem jest także aktywna geologicznie, choć nie tak bardzo jak księżyc Jowisza, Io, ale dane zgromadzone przez sondę Venus Express potwierdzają, że aktywność wulkaniczna występuje i jest podstawowym czynnikiem kształtującym powierzchnię tej Wenus znajdziemy góry tak wysokie jak Himalaje, doliny i kratery. Te ostatnie są jednak sporych rozmiarów, gdyż tylko takie ciała mają szanse przedostać się przez atmosferę jednak takie miejsce na Wenus, gdzie……istnieją szanse na kolonizację. Nie jest to skrywana wiedza, ale już nie każdy jest z nią szanse istnieją nie na powierzchni, lecz kilkadziesiąt (50-60) kilometrów powyżej. Wysoko w atmosferze warunki stają się na tyle sprzyjające, by człowiek mógł tam mieszkać w czymś na kształt latającego miasta. Grawitacja na tej wysokości jest nieznacznie niższa od ziemskiej, a temperatury akceptowalne (choć jest bardzo gorąco, od 30 do 70 stopni Celsjusza). Skład atmosfery na tej wysokości nie sprzyja bezpośrednio oddychaniu, ale nadaje się dla wzrostu pewnych zabiegach (zgodnie z ideą wykorzystywania i przetwarzania dostępnych na miejscu substancji i materiałów) może być jeszcze przyjaźniej. Szczególnie że odpada pewien istotny problem - promieniowanie jest podobne jak na Ziemi, w przeciwieństwie do Marsa gdzie ochrona przed promieniowaniem to jeden z kluczowych problemów do pokonania. Wizja eksploracji atmosfery WenusLatające miasta, nawet nie takie jak to z Imperium Kontratakuje, ale małe „wioseczki” jak Międzynarodowa Stacja Kosmiczna, to odległa przyszłość. Poza tym takie przedsięwzięcie wydaje się dość ryzykownym, gdy całkiem niedaleko poniżej panuje wysłania ludzi na Wenus to bardzo kosztowna idea, ale rozważano ją już w czasach projektu Apollo. Do pomysłu powrócono całkiem niedawno za sprawą projektu działu badawczego NASA w Langley, któremu nadano nazwę HAVOC (High Altitude Venus Operational Concept). To projekt międzyplanetarnej misji, której elementem jest sterowiec latający w atmosferze Wenus. Taka misja byłaby długotrwała, ale ze względu na koszty przygotowań, które uwzględniają wcześniejsze loty zrobotyzowanych pojazdów - część załogowa od startu do lądowania to tylko jeden jest pomysłem sprzed ponad dwóch lat, o którym mogliście już słyszeć. Przez te dwa lata w NASA, podobnie jak w ogólnej amerykańskiej polityce związanej z eksploracją Układu Słonecznego, zaszły spore się wątpliwe, by teraz NASA chciała angażować się w misję na Wenus, aczkolwiek na horyzoncie pojawił się pomysł współpracy z Rosjanami przy zmodyfikowanym wariancie projektu Venera-D, badań atmosfery Wenus za pomocą pojazdów latających. Obecnie takie misje wydają się najsensowniejszym i najbezpieczniejszym dla człowieka sposobem eksploracji i Vega - radziecki wkład w poznanie powierzchni WenusTak jak Mars jest planetą, w przypadku której sukcesy święciło przede wszystkim NASA, tak w przypadku Wenus szczęście dopisywało też konkurencji. Choć nieudanych prób podobnie jak w przypadku Marsa było sporo. Co prawda to NASA wykonało mapę topograficzną, ale gdy ograniczymy się do badań przeprowadzonych nie z orbity, a na powierzchni to tylko seria radzieckich lądowników Wenera i Vega miała szczęście osiąść na powierzchni Wenus. Sondy Vega (ich prawdziwym celem była kometa Halleya) wyposażono dodatkowo w specjalne balony z aparaturą, które po wypuszczeniu unosiły się przez kilkadziesiąt godzin w atmosferze względu na warunki atmosferyczne, zdjęcia powierzchni były jednymi z najbardziej pożądanych danych naukowych. Pierwszy lądownik, który trafił na powierzchnię w grudniu 1970 roku, to Wenera 7. Zdjęcia powierzchni wykonała jednak dopiero pięć lat później Wenera 9 i 10. Pierwsze kolorowe zdjęcia przesłała Wenera 13, która na powierzchni Wenus działała tylko 127 uzyskane przez sondę Wenera 9 i 10Widok z lewej i prawej kamery lądownika Wenera 13Niestety, częściowo ze względu na trudny dostęp do danych zebranych w czasach ZSRR, a także ze względu na krótki czas pracy, zdjęcia nie pokazują zbyt wiele, ale też więcej nie dało się wykonać ze stacjonarnego pojazdu. Widoki Wenus to ujęcia panoramiczne, z otoczeniem sond i skalistą powierzchnią - nie zachwycają też rozdzielczością, ale dają jako taki pogląd na to jak wygląda miejsce lądowania. Zdjęcia powierzchni Marsa już za pierwszym razem w 1977 roku były dużo lepszej jakościI tylko to miejsce, bo zdjęć powierzchni z orbity nie da się wykonać. Dlatego nasza wiedza o Wenus jest bardzo ograniczona. Wyobraźcie sobie, że dysponujemy jedynie zdjęciami takimi jak wykonały we marsjańskie lądowniki Viking i porównajcie to z obrazem powierzchni planety jaki uzyskano dzięki teleskopowi Hubble, sondom MGS, MRO, Mars Express oraz łazikom na powierzchni. Prawda, że jest on dużo ciekawszy?Tak widzi Wenus i Marsa teleskop HubbleWenera-D czyli powrót na WenusWenus kryje w sobie tyle tajemnic, że jest normalną rzeczą chęć poznania szczegółów na temat jej powierzchni i atmosfery. Być może dzięki lepszym technologiom uda się uzyskać więcej lepszej jakości zdjęć powierzchni, ale kluczowe mogą okazać się bezzałogowe pojazdy ostatnie mogą być częścią wspomnianej misji Venera-D, która ma szanse ziścić się około 2025-2026 roku. O ile analizowane obecnie plany zostaną zaakceptowane i nie będzie żadnych to duża misja, tak jak projekt łazika Curiosity, który kosztował 2,5 miliarda dolarów. Podstawowe założenie zakładało wysłanie orbitera, którego podstawowa misja potrwa 3 lata i lądownika, który wytrzymałby nawet miesiąc na przerósł możliwości Rosjan i teraz mniejszą wagę przykłada się do czasu pracy lądownika (jest też koncepcja „rozrzucenia” na powierzchni mniejszych, ale wytrzymalszych stacji pomiarowych), a bardziej badań pojazdu na orbicie przydałby się więc bezzałogowy pojazd badający atmosferę. Koncepcję takiego latającego drona w atmosferze Wenus rozważa między innymi Northrop Grumman. Projekt ma nazwę VAMP, czyli Venus Atmospheric Maneuverable dron byłby zapewne wkładem w misję Wenera-D ze strony amerykańskiej. Miałby rozwiązać zagadkę tak szybkiej rotacji atmosfery wokół powierzchni, a także wyjaśnić czy tajemnicze ciemne pasy materii widziane w powłoce chmur mogą kryć w sobie proste organizmy jak NASA, Roscosmos, popsci, inf. własna Wenus, pomimo podobnej do Ziemi wielkości, budowy geologicznej oraz położenia wewnątrz ekosfery naszego układu planetarnego nie jest najprzyjemniejszym miejscem do zdobywania. Tolkienowski Mordor to przy niej kurort wypoczynkowy dla emerytów: efekt cieplarniany, ponad 400 °C przy powierzchni, deszcze i chmury z kwasu siarkowego czy ciśnienie przekraczające 90 atmosfer powoduje, że nawet sondy i roboty mają tam generalnie przechlapane. Zapomniana planeta Mimo wszystko to, że po dość intensywnych badaniach planety w latach 70 i 80-tych poprzedniego wieku stracono prawie zupełnie zainteresowanie naszą najbliższą sąsiadką, jest niezrozumiałe. Właściwie po tym, gdy misja Magellan zmapowała całą jej powierzchnię, jakiekolwiek badania tej planety są robione jedynie przy okazji. Dość powiedzieć, że jedynie europejska ESA ma na koncie skromną misję sondy „Venus Express”, a japońska JAXA borykającą się ciągle z problemami technicznymi misję sondy „Aktsuki”. Ostatnie lądowanie na powierzchni planety miało miejsce 35 lat temu, gdy przez 56 minut popracował na niej lądownik z radzieckiej misji Vega-2. Na szczęście pojawiają się oznaki tego, że naukowa pauza dotycząca tej planety powoli się kończy. Wyzwania przed konstruktorami Nie oznacza to niestety, że ponowne lądowanie na Wenus nastąpi już niedługo. Niekorzystne warunki panujące na i nad powierzchnią tej planety powodują, że pojazd, który miałby ją badać, musi być znaczenie bardziej odporny, od tych które wysyłamy na przykład na Marsa. Dotychczas najdłużej działającym urządzeniem które wylądowało na jej powierzchni, była radziecka Venera-13, która przetrwała... 127 minut. Przy 15 latach działania marsjańskiego łazika Opportunity wypada to katastrofalnie i pokazuje skalę trudności, jaka stoi przed badaczami Wenus. NASA do tego zagadnienia powróciła, na razie teoretycznie, już jakiś czas temu. Rozpoczęto prace nad AREE (Automaton Rover for Extreme Enviroments), czyli mechanicznie napędzanym łazikiem, który dzięki wywaleniu elektroniki, powinien przetrwać na powierzchni Wenus dłuższy okres. Pojazd byłby napędzany turbiną wiatrową, która magazynowałaby energię przy pomocy systemu sprężyn, podobnie jak ma to miejsce w tradycyjnych, nakręcanych zegarkach. Konkursy, konkursy... Agencja w podobny sposób chciała podejść do systemu sterowania pojazdem. Szukając inspiracji, zdecydowała się jakiś czas temu rozpisać konkurs o poetycko brzmiącej nazwie „Exploring Hell: Avoiding Obstacles on a Clockwork Rover”, który postawił przed uczestnikami następujące zadanie: „Korzystając z antycznych technik i nowoczesnego materiałoznawstwa, zaprojektuj mechaniczny czujnik unikania przeszkód do stosowania na nietypowym łaziku planetarnym” Prace projektowe przeszły najśmielsze oczekiwania NASA, ciekawych rozwiązań było tak dużo, że zdecydowano się nagrodzić nie trzy, ale aż pięć projektów, a kilka innych uhonorować wyróżnieniami. Im prościej, tym lepiej... Zwycięzcą okazał się egipski architekt i projektant Youseef Ghali, którego projekt o nazwie „Venus Feelers” używa trójkołowych elementów jezdnych, połączonych z pojazdem szeregiem przekładni, rolek itp., których odchylenie względem położenia neutralnego wyznacza czy przeszkoda jest warta sforsowania. System zaprojektowano tak, by minimalna ilość elementów była wystawiona na bezpośrednie działanie środowiska zewnętrznego, dzięki czemu całość powinna być niezawodna, a jednocześnie wystarczająco precyzyjna. Drugą nagrodę otrzymał nie mniej ciekawy, choć wydaje się, że bardziej narażony na uszkodzenia „Skid n' Bump” z Team Rovetronics. System wykorzystuje do wykrywania przeszkód metalowe „sondy” połączone z czymś w rodzaju przekładni automatycznej. Firma zaprezentowała też uproszczony model łazika, który pokazuje w praktyce zasadę jego działania. Wydaje się jednak, że to właśnie duże skomplikowanie całej konstrukcji spowodowało, że przegrał z „Venus Feelers”. Trzecie miejsce przypadło Australijczykowi Callumowu Heronowi, którego projekt powinien dawać najbardziej precyzyjne pomiary powierzchni, ale kosztem dużo większej delikatności i skomplikowania całej konstrukcji, opartej na kilkunastu, niewielkich mechanicznych „sensorach”. Dwie dodatkowe nagrody przypadły łotewskiemu KOB ART za najlepiej wykonany prototyp oraz Matthew Reynoldsowi za najbardziej innowacyjny projekt „ECHOS”. Wyróżnione też dodatkowo 10 kolejnych pracy, wszystkie projekty możecie zobaczyć tutaj. Co dalej? NASA będzie teraz próbowała wykorzystać konkursowe projekty i dopracować oparte na nich rozwiązania tak, żeby AREE faktycznie miał szansę przetrwać przejażdżkę po powierzchni tej niegościnnej planety. Cały czas pozostaje jeszcze do rozwiązania kwestia sensorów pomiarowych i komunikacyjnych, w których elektroniki uniknąć nie sposób. Być może ograniczenie jej zastosowania do minimum, pozwoli zastosować tam gdzie jest niezbędna na tyle mocne środki ochronne, że pozwolą jej przetrwać dłuższy czas. Może się też okazać, że mimo wszystko efektyniej będzie zastosować krócej pracujące, ale naszpikowane elektronikąklasyczne lądowniki i AREE nie znajdzie w ogóle zastosowania w praktyce. Czas pokaże, dobrze w każdym razie, że badanie tej niezwykłej, a jednoczesnie najmniej poznanej planety znowu są „na rozkładzie jazdy”. Choćby historia zmian klimatycznych Wenus może okazać się pomocna w zrozumieniu procesów, które zachodzą dziś na Ziemi. Odwiedziny? Nie tak prędko... Pomimo tego, że podróż w okolice Wenus jest najprostsza i najkrótsza (jakieś 3 miesiące), nigdy nie zrealizowaliśmy planów załogowego lotu w jej okolice. Na chwilę obecną nawet plany misji bezzałogowych są niezbyt sprecyzowane. Planowana początkowo na 2016 r. wysyłka rosyjskiej sondy Wenera-D została przełożona na 2026 r., ale biorąc pod uwagę rosyjskie problemy gospodarcze, należy powątpiewać, czy uda się dotrzymać tego terminu. Drugim projektem, będącym we wstępnym stadium realizacji, jest przewidywana na 2023 r. hinduska misja Shukrayaan-1. Jest więc całkiem możliwe, że najwcześniej zjawi się w okolicy Wenus... człowiek lecący na Marsa. Naukowcy już jakiś czas temu wyliczyli, że dzięki wykorzystaniu asysty grawitacyjnej tej planety, można zaoszczędzić sporą ilość paliwa i czasu w drodze na Czerwoną Planetę. Zwiększa się też ilość okien startowych pozwalających na misję tego typu. Być może też przy okazji bezzałogowych lotów testowych na Czerwoną Planetę uda się przeprowadzić jakieś dodatkowe misje na Wenus? Kto wie, w każdym razie miejmy nadzieję, że i nasza piekielna sąsiadka skorzysta na obecnym przyśpieszeniu w dziedzinie eksploracji kosmosu. Nie wiem, czy doprowadzi to kiedykolwiek do powstania fantastycznych latających miast, ale z pewnością bliższe poznanie procesów zachodzących na Wenus nam nie zaszkodzi. Źródła: [1], [2], [3], [4], [5] Pokryta gęstymi chmurami powierzchnia Wenus jest zwykle zasłonięta przed naszym wzrokiem. Jednak podczas dwóch niedawnych przelotów obok planety sonda Parker Solar Probe użyła swojego urządzenia Wide-Field Imager (WISPR), aby zobaczyć nocną stronę Wenus w długościach fal widma widzialnego (rodzaju światła, które widzi ludzkie oko) i sięgającego w bliską podczerwień. Obrazy połączone w film ujawniają słabą poświatę z powierzchni, która ukazuje charakterystyczne cechy, takie jak regiony kontynentalne, równiny i płaskowyże. Wokół planety można również zobaczyć luminescencyjne halo tlenu w atmosferze. Zbudowana i obsługiwana przez Johns Hopkins Applied Physics Laboratory (APL) w Laurel w stanie Maryland, sonda Parker Solar Probe wykorzystuje grawitację Wenus do zaginania swojej orbity bliżej Słońca. Zdjęcia planety wykonane podczas tych manewrów mogą pomóc naukowcom dowiedzieć się więcej o geologii powierzchni Wenus, o tym, jakie minerały mogą na niej występować oraz o ewolucji planety. Biorąc pod uwagę podobieństwa między Ziemią a Wenus, informacje te mogą pomóc naukowcom w dążeniu do zrozumienia, dlaczego Wenus, zwana bliźniaczą planetą, stała się tak niegościnną, podczas gdy Ziemia – oazą dla życia. – Wenus jest trzecim najjaśniejszy obiektem na niebie, ale do niedawna nie mieliśmy zbyt wielu informacji o tym, jak wygląda jej powierzchnia, ponieważ nasz widok na nią blokuje gęsta atmosfera – powiedział Brian Wood, lider w zespole naukowców biorących udział w tych badaniach oraz fizyk w Naval Research Laboratory w Waszyngtonie. – Teraz w końcu po raz pierwszy widzimy powierzchnię w widzialnych długościach fal z kosmosu. Nieoczekiwane możliwości Każda z siedmiu asyst grawitacyjnych sondy ma inną charakterystykę, ponieważ podróżuje przez różne części magnetosfery wywołanej przez Wenus i w różnych odległościach od powierzchni. Te, w których Parker Solar Probe przecina magnetosferę za planetą, są szczególnie interesujące z naukowego punktu widzenia, mimo że plany wstępne nie obejmowały żadnych badań planetarnych na Wenus. Po wystrzeleniu sondy w sierpniu 2018 roku wszystkie programy obserwacyjne uległy zmianie. Zarówno obrazowanie, jak i dane in situ zebrane podczas asyst grawitacyjnych Wenus, otwierają nam oczy na nowe, nieznane dotąd cechy powierzchni i atmosfery planety. Pierwsze zdjęcia Wenus wykonane przez WISPR zostały wykonane w lipcu 2020 roku, gdy Parker Solar Probe wyruszył w swój trzeci przelot. WISPR został zaprojektowany, aby zobaczyć słabe cechy w atmosferze słonecznej i wietrze słonecznym. Niektórzy naukowcy sądzili, że można także użyć WISPR do zobrazowania wierzchołków chmur zasłaniających Wenus, gdy sonda będzie mijała planetę. Celem było zmierzenie prędkości chmur. Okazało się jednak, że WISPR dojrzał także powierzchnię planety. Obrazy były tak niesamowite, że naukowcy ponownie włączyli kamery podczas czwartego przejścia w lutym 2021 roku. Podczas tego orbita sondy ustawiła się idealnie, aby WISPR mógł w całości zobrazować nocną stronę Wenus. Świecąca jak żelazo z kuźni Chmury przesłaniają większość światła widzialnego pochodzącego z powierzchni Wenus, ale najdłuższe widzialne długości fal, które graniczą z falami bliskiej podczerwieni, przebijają się przez nią. Za dnia to czerwone światło ginie w jasnym słońcu odbitym od wierzchołków chmur Wenus, ale w ciemności nocy kamera WISPR była w stanie uchwycić tę słabą poświatę spowodowaną gorącem emanującym z powierzchni. Powierzchnia Wenus, nawet po nocnej stronie, ma około 460°C. Jest tak gorąco, że skalista powierzchnia planety wyraźnie świeci, jak kawałek żelaza wyciągnięty z kuźni. Mijając Wenus, WISPR odebrał zakres długości fal od 470 nanometrów do 800 nanometrów. Część tego światła to bliska podczerwień – długości fal, których nie możemy zobaczyć, ale wyczuwamy jako ciepło – ale większość znajduje się w zakresie widzialnym, od 380 nanometrów do około 750 nanometrów. Wenus w nowym świetle W 1975 roku lądownik Venera 9 wysłał pierwsze zdjęcia powierzchni na Wenus. Od tego czasu powierzchnia Wenus została odkryta za pomocą radarów i instrumentów na podczerwień, które mogą zaglądać przez gęste chmury, używając długości fal światła niewidocznego dla ludzkiego oka. Misja Magellan NASA stworzyła pierwsze mapy w latach 90. XX wieku za pomocą radaru, a sonda kosmiczna JAXA Akatsuki zebrała obrazy w podczerwieni po osiągnięciu orbity wokół Wenus w 2016 roku. Nowe obrazy z sondy Parker Solar Probe uzupełniają te odkrycia, rozszerzając obserwacje do czerwonych długości fal na granicy tego, co możemy zobaczyć. Obrazy WISPR pokazują cechy powierzchni Wenus, takie jak region kontynentalny Aphrodite Terra, płaskowyż Tellus Regio i równiny Aino Planitia. Ponieważ regiony położone na wyższych wysokościach są o około 29,4°C chłodniejsze niż obszary położone niżej, ukazują się one jako ciemne plamy na jaśniejszych nizinach. Cechy te można również zobaczyć na wcześniejszych zdjęciach radarowych, takich jak te wykonane podczas misji Magellan. Oprócz zobaczenia powierzchni, nowe obrazy WISPR pomogą naukowcom lepiej zrozumieć geologię i skład mineralny Wenus. Po podgrzaniu materiały świecą na unikatowych długościach fal. Łącząc nowe obrazy z poprzednimi, naukowcy mają teraz do zbadania szerszy zakres długości fal, co może pomóc w identyfikacji minerałów znajdujących się na powierzchni planety. Takie techniki były wcześniej wykorzystywane do badania powierzchni Księżyca. Przyszłe misje będą nadal rozszerzać ten zakres długości fal, co przyczyni się do naszego zrozumienia planet nadających się do zamieszkania. Informacje te mogą również pomóc naukowcom zrozumieć ewolucję planety. Chociaż Wenus, Ziemia i Mars powstały mniej więcej w tym samym czasie, dziś bardzo się różnią. Atmosfera na Marsie jest ułamkiem ziemskiej, podczas gdy Wenus ma znacznie gęstszą atmosferę. Naukowcy podejrzewają, że wulkanizm odegrał rolę w tworzeniu gęstej atmosfery Wenus, ale potrzeba więcej danych, aby wiedzieć, jak to się stało. Nowe obrazy WISPR mogą dostarczyć wskazówek na temat tego, w jaki sposób wulkany mogły wpłynąć na atmosferę planety. Oprócz blasku powierzchni, nowe zdjęcia pokazują jasny pierścień wokół krawędzi planety, spowodowany przez atomy tlenu emitujące światło w atmosferze. Ten rodzaj światła, zwany jako poświata niebieska lub nocna (ang. airglow), występuje również w ziemskiej atmosferze i jest widoczny z kosmosu, a czasami z ziemi w nocy. WISPR wykonał również zdjęcia orbitalnego pierścienia pyłu Wenus – śladu mikroskopijnych cząstek w kształcie torusa ciągnącego się w ślad za orbitą Wenus wokół Słońca – a instrument FIELDS wykonał bezpośrednie pomiary fal radiowych w atmosferze Wenus, pomagając naukowcom zrozumieć, w jaki sposób górne warstwy atmosfery zmieniają się podczas 11-letniego cyklu aktywności Słońca. W grudniu 2021 roku naukowcy opublikowali informacje o nowych odkryciach dotyczących kometowego warkocza plazmy płynącego za Wenus, zwanego „promieniem ogonowym”. Nowe wyniki pokazały, że warkocz cząstek rozciąga się ponad 8000 km od atmosfery Wenus. Ten ogon może być sposobem, w jaki woda Wenus uciekła z planety, przyczyniając się do jej obecnego suchego i niegościnnego środowiska. Geometria kolejnych dwóch przelotów prawdopodobnie nie pozwoli sondzie na zobrazowanie nocnej strony, naukowcy będą jednak nadal używać innych instrumentów Parkera do badania środowiska kosmicznego Wenus. W listopadzie 2024 roku sonda będzie miała ostatnią szansę na zobrazowanie powierzchni podczas siódmego i ostatniego przelotu. Parker Solar Probe przeleci wówczas około 320 kilometrów od powierzchni Wenus. Będzie to wyjątkowa okazja, aby z bliska obserwować Wenus i jej atmosferę. Opracowano na podstawie:Visions of Venus Piękna planeta Wenus przez kilka miesięcy skrywała się w blasku Słońca, jednak z początkiem marca tego roku znów wraca na wieczorne niebo. Będzie pierwszą planetą możliwą do obserwacji tuż po zachodzie Słońca. Ustąpi pod tym względem miejsce Saturnowi, którego ostatni raz mogliśmy podziwiać o zmierzchu pod koniec Wenus na niebie nie będzie szczególnie trudne. Przez najbliższe kilka tygodni planeta wieczorem będzie znajdywać się w pobliżu zachodniego horyzontu. Warto jednak sprawdzić nasz lokalny czas zachodu Słońca i rozpocząć obserwować już 20-25 minut później. Odszukujemy maleńki punkt światła, czasem niemal zlewający się z żółto-pomarańczowym blaskiem zmierzchu. Może być w tym także pomocna lornetka lub luneta, zwłaszcza jeśli niebo będzie powrót Wenus na wieczorne niebo w rzeczywistości rozpoczął się już 9 stycznia tego roku, gdy znalazła się ona w górnej koniunkcji po przeciwnej stronie Słońca. Od tego czasu minęło sześć tygodni, a planeta jest wciąż oświetlona w aż 98 procentach, przez co oglądana przez teleskop może nieco przypominać lśniący, białawy Księżyc w pełni. Jako planeta wewnętrzna Wenus porusza się szybciej niż Ziemia (ma prędkość rzędu 35 km/s w porównaniu z 30 km/s dla Ziemi), więc warunki do jej obserwacji będą się geometrii pomiędzy Wenus, Ziemią i Słońcem powoduje, że faza tej planety stopniowo maleje, ale za to obserwowana wielkość kątowa jej tarczy rośnie. Wenus zostanie z nami na niebie aż do wczesnej jesieni, po czym znów przejdzie przez zachodni horyzont na początku października i wkrótce potem zacznie pojawiać się też przed wschodem Słońca na niebie porannym. Dla obserwatorów z półkuli północnej nie wzniesię się ona jednak nawet teraz szczególnie wysoko - nie więcej niż 20° ponad horyzontem w pół godziny po zachodzie Słońca, późną wiosną i wczesnym latem. Warto jednak dodać, że w miejsach położonych bliżej ziemskiego równika Wenus okresowo wznosi się nieco wyżej, bo nawet na 35°.Zdjęcie: z początkiem tego roku Wenus stopniowo wspina się coraz wyżej ponad zachodnim horyzontem. Jej najlepsza widoczność przypadnie na maj i czerwiec, gdy planeta osiągnie wysokość około 20-25°. Wenus będzie z kolei najjaśniejsza (-4,56m) w dniu 25 września Stellarium, Sky & obserwatorzy do obserwacji tej planety zalecają użycie niebieskiego (#38A) lub fioletowego (#47) filtru, który pomaga zwiększyć kontrasty pomiędzy chmurami oraz zmniejszyć blask Wenus. Redukcja blasku jest ważna szczególnie podczas oglądania Wenus przez teleskop. Można także wybrać filtr czerwony i zaplanować obserwacje na pierwsze minuty po zachodzie Słońca, kiedy Wenus jest jeszcze bardzo wysoko na niebie, ale i skąpana w słonecznym świetle. Astrofotografowie często też fotografują Wenus za pomocą specjalnych filtrów ultrafioletowych (UV) i podczerwonych (IR), które przepuszczają jedynie wąski wycinek jej światła. Wyraźnie ujawnia się wtedy charakterystyczny kształt litery Y utworzony ze spowijających planetę chmur, które składają się z kropelek kwasu siarkowego i krążą wokół planety z okresem czterech ziemskich dni, znacznie wyprzedzając jej powolną, trwającą aż 243 dni grubą warstwą tych chmur skrywa się gorąca powierzchnia Wenus. Temperatury dochodzą tu do 468 °C, pada kwaśny deszcz złożony z kwasu siarkowego. Wszystko to jest wynikiem efektu cieplarnianego, wywołanego ogromnym ciepłem, jakie planeta otrzymuje z racji bliskości Słońca. Astronomowie obliczyli, że za około miliard lat wewnętrzne zmiany w budowie Słońca doprowadzą do zwiększenia się jego objętości, a to skutkować będzie pojawianiem się podobnych warunków atmosferycznych także i na Ziemi. Na pocieszenie pozostaje nam fakt, że miliard lat to dość sporo czasu, a już teraz wciaż odkrywamy nowe planety pozasłoneczne krążące wokół innych gwiazd...Źródło: Sky & TelescopeCzytaj więcej:Cały artykułNiebo na dłoni: WenusZdjęcie: japońska sonda Akatsuki przesłała na Ziemię najnowsze zdjęcie nocnej strony Wenus zrobione z kosmosu. Gorące, jasne chmury świecące w podczerwieni są tu zaznaczone na biało, a wyższe chmury blokujące ciepło wydają się przy nich znacznie ciemniejsze. Tarcza planety jest wyraźnie prześwietlona w prawym górnym JAXA / ISAS / DARTS / Damia Bouic JAXA / ISIS / DARTS / Damia Bouic Wstań, jak jeszcze będzie ciemno, najlepiej z pół godziny przed wschodem Słońca, wyjdź na balkon, czy też na spacer z psem i spójrz w kierunku południowo-wschodnim. Tamże, w bardzo małej odległości od siebie zobaczysz na niebie blisko horyzontu trzy jasne kropki. Choć może się to wydawać nieintuicyjne, to w tym momencie będziesz patrzeć na trzy planety: Wenus, Marsa i Saturna. Tak się akurat układa, że z perspektywy obserwatora na Ziemi, wszystkie te planety widoczne są w jednym kierunku. Tuż obok nich pojawi się także bardzo cienki sierp górnym lewym rogu planetarnego trójkąta będzie znajdowała się Wenus, druga planeta od Słońca. Jej jasność na 20 minut przed wschodem Słońca wyniesie -4,7 pod Wenus znajdziemy także Saturna. Będzie on co prawda znacznie ciemniejszy (0,7 mag), ale wciąż widoczny gołym okiem. Choć sam Saturn jest większy od Wenus, to znajduje się w tym przypadku znacznie dalej od Ziemi, przez co jest słabiej prawym rogu trójkąta znajdziemy natomiast Marsa. Choć jest on jasnością zbliżony do Saturna, to będzie go stosunkowo łatwo odróżnić dzięki czerwonemu zabarwieniu na niebie. Teoretycznie nie ma w tym całym zdarzeniu nic ciekawego Jakby nie patrzeć, planety podróżują wokół Słońca czasami z perspektywy obserwatora znajdującego się w tym czy w innym miejscu, wydają się spotykać ze sobą na nieboskłonie, choć w rzeczywistości znajdują się bardzo daleko od drugiej jednak strony patrząc na taki trójkąt, warto sobie uświadomić, na co właściwie patrzymy. Te trzy punkty na niebie, które tak często ignorujemy „bo to tylko gwiazdy i planety” to w rzeczywistości trzy rzeczywiste planety, miejsca w jakiś sposób podobne do Ziemi, ale jednocześnie takie, na których nigdy żaden człowiek nie na przykład taką Wenus. Mówi się, że jest to bliźniaczka Ziemi. Faktycznie Wenus pod względem rozmiarów jest niemal identyczna do nas. Niestety powierzchnia i atmosfera tej planety postanowiła wyewoluować w zupełnie inny sposób niż Ziemia. Cała planeta skryta jest pod gęstym kocem nieprzezroczystych chmur. Gdybyśmy jednak przedarli się przez te chmury i stanęli na powierzchni Wenus niczym radzieckie sondy Wenera, spotkalibyśmy zupełnie inny świat od naszego. Wszystko wskazuje na to, że na Wenus wciąż aktywne są wulkany, z których wnętrza wciąż może wylewać się gdzie nie ma jednak wulkanów, wciąż temperatura na powierzchni Wenus wynosi… 460 stopni Celsjusza, ciśnienie jest sto razy większe niż na Ziemi, czyli takie jak kilometr pod powierzchnią wody, a z nieba pada kwas siarkowy. Nie jest to zdecydowanie miejsce dla człowieka, ale także nie jest to miejsce dla sond kosmicznych. Najbardziej odporny na te warunki lądownik Wenera 13, który wylądował na Wenus 1 marca 1982 r. i wytrzymał tam zawrotne 127 minut. Dzisiaj Wenus znajduje się 109 mln km od zatem nieco niżej na Saturna. To jeden z gazowych olbrzymów, jedyna planeta w Układzie Słonecznym z rozległym, rozbudowanym układem pierścieni, wśród których krąży kilkadziesiąt mniejszych i większych księżyców. Sam Saturn jest ogromnych rozmiarów. Jego średnica to 120 000 km, czyli jest niemal dziesięciokrotnie większa od średnicy Ziemi. Na niebie wygląda teraz bardzo niepozornie, ale tylko z tego względu, że znajduje się w odległości 1,58 miliarda kilometrów od Ziemi, czyli jest aż piętnaście razy dalej od nas niż jasna Wenus. Warto tutaj pamiętać, że patrząc na Saturna, patrzymy także na układ jego księżyców, wśród których znajduje się maleńki Enceladus - lodowy księżyc, pod którego powierzchnią może znajdować się jakaś forma życia. Księżyc ten jest bowiem wypełniony oceanem ciekłej wody, która może sprzyjać powstawaniu życia. Wokół Saturna krąży także Tytan, potężny księżyc z własną gęstą atmosferą. Tytan z kolei wyróżnia się tym, że jest jedynym obiektem w Układzie Słonecznym poza Ziemią, na którego powierzchni znajdują się jeziora i rzeki. Problem jednak w tym, że są one wypełnione nie wodą, a ciekłymi węglowodorami, metanem i etanem. Patrząc zatem w kierunku Saturna, wyobraź sobie, że stoisz na Tytanie, na brzegu jeziora i spoglądasz w połyskujące niewielkie fale tego obcego wszechświata. Już za dziesięć lat nad powierzchnią tego obcego globu będzie latał potężny dron wysłany z prawej stronie spokojnie świeci natomiast oddalony od nas o 274 mln km Mars, jedyna planeta jak na razie zamieszkana przez roboty. Ta niepozorna czerwona kropka wydaje się całkowicie martwa, ale nawet teraz, kiedy na nią patrzycie, coś się na niej dzieje. Po tej rdzawej kulce jeździ aktualnie chiński łazik Zhurong, amerykański łazik Curiosity oraz amerykański łazik Perseverance. Temu ostatniemu w podróży towarzyszy niewielki, zaledwie dwukilogramowy helikopter Ingenuity. Możesz być pewien, że w momencie gdy patrzysz na Marsa, któryś z tych aparatów właśnie wydaje zupełnie ziemskie dźwięki na planecie, na której od ponad czterech miliardów było słychać jedynie szum wiatru, a kilka miliardów lat temu także szum płynącej wody. Można powiedzieć nawet, że wszystkie te łaziki i lądowniki to najlepszy dowód na to, że obce cywilizacje odwiedzające inne planety to nie fantastyka, a rzeczywistość we wszechświecie. Wszak na Marsie to Ziemianie są obcą cywilizacją, która przysłała tam swoje roboty badawcze. To, że nie ma tam Marsjan, którzy mogliby to tak właśnie określić, nie zmienia zupełnie faktu, że tak takim widokiem o poranku, dokończ picie kawy i... miłego tygodnia!

wenus widoczny z ziemi